
Rozwój osobisty kobiet to temat, który w ostatnich latach eksplodował. Z każdej strony atakują nas motywacyjne cytaty, zdjęcia z porannego journalingu przy kawie i idealnie skomponowane kadry z medytacyjnych retreatów na Bali. Wszystko błyszczy, pulsuje spokojem i inspiracją. Ale jeśli kiedyś patrzyłaś na to wszystko i myślałaś: „dlaczego u mnie to nie wygląda tak pięknie?” – to ten tekst jest dla Ciebie.
Self-care to czasem płacz w łazience
Niewiele mówi się o tym, że prawdziwa praca nad sobą jest często… brzydka, męcząca i chaotyczna. Że czasem self-care to nie pachnąca świeca, tylko odwołanie spotkania, bo nie masz siły udawać, że jest okej. Że niektóre dni „rozwoju” to totalny regres i przewijanie TikToka do drugiej w nocy.
Rozwój bez brokatu to:
- zapisanie w dzienniku: „nie wiem, co czuję” – zamiast pięknych afirmacji,
- pominięcie medytacji, bo wolisz zasnąć z serialem i kotem na brzuchu,
- wypisanie się z kursu, bo „nie jestem gotowa”.
I choć to może nie wygląda dobrze na Instagramie, to właśnie w takich momentach dzieje się prawdziwa transformacja.

Kobieca siła nie zawsze wygląda jak siła
W świecie, który wciąż wymaga od nas perfekcyjności, warto przypomnieć sobie jedno: autentyczność nie ma filtra.
Twoja siła nie musi wyglądać jak power dress i kalendarz wypełniony celami. Twoja siła może wyglądać jak łzy, jak odpoczynek, jak „dzisiaj nic nie ogarniam”.
Bo rozwój osobisty kobiet nie zaczyna się na warsztatach – zaczyna się w łazience, w kuchni, w łóżku o 1 w nocy, kiedy szczerze pytasz siebie: „co JA naprawdę czuję?”.
Rozwój, który nie musi być fotogeniczny
Jeśli czujesz, że klasyczne ścieżki self-care i rozwoju nie są Twoje – to dobrze. To znaczy, że szukasz swojej własnej drogi. A to już jest ogromny krok.
Nie jesteś sama w tym, że Twój rozwój nie jest „instagramowy”.
I właśnie dlatego jest prawdziwy.
Pomiędzy przewodnikiem a rzeczywistością
W Sisu Bliss wiemy, że kobiety często potrzebują przestrzeni, która nie będzie ich poganiać. Nie będzie mówić „musisz wstać o 5 rano i wypić zielony sok”, tylko raczej: „hej, zatrzymaj się. Zobacz, co tak naprawdę w Tobie siedzi”. Dlatego powstała nasza książka z ćwiczeniami rozwojowymi dla kobiet – „3,2,1… Bloom!”. Nie po to, byś stała się lepszą wersją siebie. Ale po to, żebyś mogła lepiej zrozumieć tę, którą już jesteś.
Nie znajdziesz tam złotych porad. Znajdziesz za to pytania, dzięki którym staniesz oko w oko z tym, co naprawdę czujesz. I zadania, które mają sens tylko wtedy, gdy jesteś gotowa odpowiedzieć sobie szczerze – nawet jeśli to boli.